happy birthday to me.
nowy plan opracowany.
kalorii nie za dużo- by chudnąć i nie za mało- by nie skończyło się to napadem.
planuję jeść głównie wegańsko i domowo. przede wszystkim owoce, warzywa, soki, sporadycznie nabiał. planuję wrócić do regularnego wypiekania ziarnistych chlebków, które dostarczą sporą ilość błonnika i nasycą.
odstawiam cukier i wszelkiego rodzaju słodkie/gazowane napoje.
żadnego smażenia i wysokoprzetworzonej ‚gotowej’ żywności.
woda/herbaty/zioła: 2,5-3l/dziennie
trening cardio/basen/joga: 4-6/tygodniowo
6-8h snu(gdybym w końcu przespała ciągem całą noc...)
jeśli wszystko się uda, podczas wychodzenia z diety, chcę zwiększać kaloryczność o 100kcal tygodniowo i dojść do 1000-1200kcal dziennie. jeśli uda mi się to utrzymać do końca lata, może pozostanę przy tym jeszcze dłużej?
dzisiaj, z okazji uro, miałam przwolenie złamania diety bezglutenowej. przez cały rok zastanawiam się ‚co chciałabym wtedy zjeść’. zazwyczaj to ja wymyślam, a mój partner wynajduje najlepszą knajpę, specjalizującą się w danej potrawie.
dzisiaj padło na naleśniki.
jak naleśniki, to musiał być Manekin.
ferrero. polecam. 7’263’514’839kcal wartych grzechu.
ostatni raz.
__________________