Dziś kończy się moje wyzwanie na bieżni. Karnet się wykończył
![;) ;)]()
A ponieważ nie opłaca się kupować na grudzień, to zapewne będę biegać na zewnątrz. Jeśli będzie motywacja. Jak nie będzie, to będę uprawiać jogę. Ale zanim zacznę nawijać o jodze, to wstawię podsumowanie.
Otóż biegnę już 6 km w 45 min. Dla mnie, to jest "już", dla innych może być "tylko". Ale jakby nie było, jestem z siebie dumna. Oczywiście nie powiem, że biegnę jak na skrzydłach. Czuję zmęczenie i nie mam poczucia lekkości. Myślę, że jeszcze jeden tydzień i biegłoby mi się przyzwoiciej
Bieganie na bieżni mechanicznej ma swoje plusy, ale również sporo minusów. Plusem jest tempo, jednostajne, wiadomo ile się biegnie i ile się przebiegnie w wyznaczonym czasie. Osobiście bardzo lubię wiedzieć takie rzeczy, mieć je przed oczami. Plusem jest też to, że na takiej bieżni biegnie się łatwiej. Minusy, to przede wszystkim brak powietrza, świeżego rzecz jasna. Pod koniec treningu dusiłam się jak ryba bez wody. Na zewnątrz podduszanie nie występowało
![:) :)]()
Minus jak dla mnie to również mnogość osobniczek na sali. Każda na głośnikach chciała słuchać swojej muzy, co rozpraszało. Niektórym nie przeszkadza towarzystwo, ja jednak jestem odludkiem.
No, to tak tytułem zakończenia wyzwania. Kto by pomyślał, że w 6 tygodni nauczę się tak biec, by móc zrobić 6 km? Nie ja!
![:D :D]()
A zaczynałam od 2 min. i 1 min marszu x6. Jestem w całkowitym i totalnym szoku. Ale też nie będę zaprzeczać, że chciałabym biec 10 km. Kto, wie, może się uda. Nie porzucam biegania, a jedynie urozmaicę je wyżej wspomnianą jogą.
Bardzo podoba mi się ten rodzaj aktywności fizycznej. Na razie posiłkuję się gotowcami z internetów. Dodatkowo zaczęłam medytować.
Zmieniłam się. Bardzo dużo w swoim życiu zmodyfikowałam. Teraz czuję się dużo lepiej. Jednak jeszcze długa droga przede mną, ale wiem, że dam radę
Pozdrawiam